„PORANEK„ ppor. Józefa Stefanowska
Wspomnienie Szczepana Mroza
Byli rodzeństwem. Ona młodsza -Ziuta i Władek, starszy o kilka lat ukochany brat. Wczesne dzieciństwo spędzili na Wołyniu, ich rodzice byli potomkami Sybiraków zesłanych za udział w Powstaniu Styczniowym. Następny etap dzieciństwa to Skarżysko –Kamienna, tu bowiem rodzina Wasilewskich przeniosła się jeszcze przed wojną. Józefa dorastała pod czułą opieką rodziców i brata, który troszczył się o nią jak mało kto. Władek, doskonały harcerz, bardzo wcześnie został podharcmistrzem, gromadził wokół siebie wielu zapatrzonych w niego druhów. Niezwykle zdolny, umuzykalniony, uzdolniony plastycznie, serdeczny i nad wyraz inteligentny. Trochę później przyszedł na świat trzeci z rodzeństwa Wasilewskich – Miecio. Nadeszła jednak wojna, która postawiła cały ten wyidealizowany świat na głowie. Już na samym jej początku Władek wdał się w wir konspiracji. Z okazji święta Odzyskania Niepodległości jeszcze w 1939 r. zawiesił wielką flagę biało-czerwoną pod samym nosem okupantów niemieckich. Ziuta też miała w tym swój udział, to ona ją uszyła, chociaż nie kochała tego zajęcia, ale jak mogła odmówić bratu? Kiedy Niemcy wymordowali członków organizacji Orzeł Biały, to właśnie Władek postawił pierwszy krzyż na ich zbiorowej mogile. Już w 1942 r. zaczął coraz częściej znikać, nie wracał na noce, już wtedy został żołnierzem oddziału partyzanckiego GL „Narbutta” Ignacego Robba. Kiedy oddział ten został rozbity w połowie maja 1943 r. pod Zalezianką, „Oset”, bo taki pseudonim przyjął Władek, postanowił nawiązać kontakt z partyzantką akowską. Został przyjęty do zgrupowania „Mariańkiego” Stanisława Pałaca i bardzo szybko awansował na jego zastępcę. Musiał mieć predyspozycje, skoro otrzymał takie wyróżnienie, tym bardziej, że Władek nie miał przeszkolenia wojskowego. Zdarzyło się także, że na Bór w Skarżysku gdzie mieszkali Wasilewscy, pod osłoną nocy i asyście Plutonu Ochronnego przybył sam Komendant „Ponury”. Wszyscy domownicy, na czele z Józefą byli bardzo dumni. Potem było szycie koszul dla partyzantów, prasowanie i radość, że także ona może się na coś przydać. Bardzo chciała iść do lasu, ale Władek zabraniał. Nigdy jednak nie przypuszczała, że trafi tam, ale po jakże tragicznych okolicznościach. 6 sierpnia 1943 r. w lesie dalejowskim, w potyczce z żandarmerią poległ „Oset”. Tę tragiczną wieść przyniósł „Ząbek”, ale rodzice nie mogli się dowiedzieć o tym fakcie. Teraz już dłużej w domu pozostać nie mogła. Za pieniądze, które miała otrzymać rodzina od „Ponurego” za bolesną stratę syna, a które nie mogły trafić do rodziców, zakupiła wyposażenie apteczki i nocą wyruszyła na Wykus w poszukiwaniu partyzantów. Nad ranem dotarła do obozu, zameldowała się „Ponuremu”, który nie mógł ukryć zdziwienia i wielkiego oburzenia, że Ziuta chce wstąpić do partyzantki. Przypomniał jej śmierć brata i pod żadnym pozorem przyjąć jej nie chciał. Dopiero po długiej rozmowie i histerii oczywiście z jej strony, Komendant kazał jej wybrać sobie pseudonim. Miała z tym problem, ale któryś z partyzantów zauważył, że piękna jest jak ten leśny poranek, to może zostanie „Porankiem”? Jeszcze pierwszej nocy w lesie, koledzy wystawili ją na wartę i to na trudną zmianę, kiedy spać się chce najmocniej, od drugiej do czwartej. Stała na warcie uparcie, ale nagle posłyszała zbliżające się kroki. Po podaniu komendy: Stój kto idzie? otrzymała odpowiedź – „Ponury”. Była mocno speszona, a komendant zdziwiony, że koledzy wystawili na wartę dziewczynę i to na początku jej pobytu w lesie. Zapytał czy nie jest jej zimno i nakrył ją swoim kożuszkiem. Jaka była szczęśliwa, reszta zmiany przebiegła już znacznie szybciej. Za to rano Ponury” zarządził zbiórkę całego Plutonu Ochronnego i tak pogonił wojsko po lesie, ze odechciało im się wyznaczać na warte dziewczynę.
W połowie września pod Kobiałkami polegli nasi żołnierze, kilku było rannych, jednym z nich był „Pozew” Edward Paszkiel, który został zamelinowany w stodole u chłopa w Bronkowicach i jemu należało pomóc. Wysłali „Poranka”. Mocno to przeżyła, był to pierwszy ranny, ale dała sobie radę.
I kto wie co byłoby, gdyby nie jej pomoc. Potem były zmiany opatrunków i tak chłopak wyzdrowiał , walczył i żył jeszcze długo po zakończeniu wojny. To właśnie po tej wizycie postanowiła w przyszłości zostać lekarzem. „Poranek” była sanitariuszką w Plutonie Ochronnym, ale jak to kobieta musiała także czasem coś ugotować w sytuacji, kiedy kucharze byli nieobecni. I tak mijało to partyzanckie życie. 7 października 1943 r. w młynie Cioka na Borze w Skarżysku miała miejsce odprawa z płk. „Nilem” szefem Kedywu KG AK. Tam doszło do zdrady „Motora”, Niemcy poinformowani w ostatniej chwili przez tego zwyrodnialca, ruszyli obławą, ale dzięki przytomności umysłu chłopaków z Plutonu Ochronnego, szkopy nie zdążyli zamknąć pierścienia obławy. To tam „Poranek” dała się poznać jako dzielna dziewczyna, która mając suchary przyniesione z domu ratowała partyzantów od głodu na czele z „Nilem” i „Ponurym”. Tam także „Nil” wystąpił z wnioskiem nadania jej Krzyża Walecznych.
28 października miała miejsce najtragiczniejsza z obław na Zgrupowania Partyzanckie AK „Ponury”. Podczas tej obławy „Poranek” otrzymała bardzo ciężki postrzał. Kula przebiła oba płuca. Początkowo wszyscy myśleli, że to tylko draśnięcie, jednak z każdą minutą słabła. Koledzy donieśli ją do dworu we Wzdole i tam zostawili pod opieką dziedziczki p. Olszewskiej. Wezwano jednego doktora, odmówił, dopiero niezmordowany dr Poziomski przyjechał i się …rozpłakał, widział bowiem umierającą dziewczynę. Wiedział także o śmierci Władka. Potem był pobyt na innej melinie, wreszcie „Ponury” zorganizował transport do Warszawy i tam zawieziona przez „Motora” została zoperowana i po długim pobycie w szpitalu powoli zaczęła wracać do zdrowia. Należy tu jeszcze wspomnieć o ogromnej pomocy Miecia , który pod nieobecność siostry, bardzo pomagał stroskanej matce.Do domu wróciła już po zakończeniu działań wojennych, ale nie był to już ten sam dom.
Później wstąpiła na medycynę i została lekarzem anestezjologii. Przyjeżdżała na Wykus, spotykała się z kolegami z czasów wojny. W 1998 r. wyszła drukiem książka o „Poranku” i „Osecie” pt. „Od Ponurego do białego fartucha” autorstwa Marii Piechowskiej. To doskonała lektura dla tych, którzy chcieli by poznać losy dwojga rodzeństwa, którym młodość i życie odebrała wojna… „Poranek” odeszła na wieczną wartę 26 września br. w wieku 97 lat. Pogrzeb odbędzie się 2 października o godz. 10.30 na cmentarzu w Skarżysku Zachodnim.
Msza pogrzebowa zostanie odprawiona w kościele św. Floriana w Wąchocku /klasztor/ o godz. 12.00.Rodzinie ś.p. Józefy Stefanowskiej-Rybus „Poranek” w imieniu całego Stowarzyszenia Pamięci „Ponury-Nurt” składam szczere wyrazy współczucia. Szczepan Mróz.