Odszedł „Sokolik”
Duli, duli , duli, duli duli ra
Nie taka to straszna jest ze śmiercią gra
Duli duli duli duli duli ra
Nie taka to straszna jest ze śmiercią gra…
Widzę Go jak śpiewa przy ognisku na Wykusie tę żołnierską piosenkę wplatając w nią wiersz swojego autorstwa w czerwcu 1988 r. , tuż po uroczystościach powtórnego pochówku Komendanta „Ponurego”. Materiał z tego właśnie ogniska został wykorzystany do filmu w reżyserii Ewy Cendrowskiej „Ostatnia droga Komendanta „Ponurego” .
To było 30 lat temu, ale poznaliśmy się nieco wcześniej, bo na początku lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia. Był jeszcze całkiem młody, z sympatycznym półuśmiechem na twarzy, bardzo serdeczny.
Swego czasu zanim Go poznałem wpadło mi w ręce zdjęcie całkiem młodego partyzanta wykonane w scenerii zimowej, z karabinem na ramieniu, w ładnej polskiej polówce na głowie autorstwa Feliksa Konderko. Nie wiedziałem kogo przedstawia, ale jakoś tak intuicyjnie czułem, że może to być On, słynny „Sokolik”. Od „Dzika” zdobyłem adres, zrobiłem spore powiększenie tego zdjęcia i wysłałem do Zabrza, bo tam właśnie mieszkał nasz bohater.
Za kilka dni otrzymałem bardzo wzruszający list / mam go do dziś/. Tak, oczywiście to jego podobizna, pamięta, że było to na Szczytniaku, stał wówczas na warcie, przechodzili oficerowie na czele z „Ponurym” i szef „Jerzy” zrobił mu zdjęcie, a adiutant „Antoniewicz” wypożyczył swoją czapkę. Zdjęcia tego nigdy jeszcze nie widział i ucieszył się ogromnie z otrzymanego prezentu.
Potem było szereg innych spotkań, rozmów, wymiany korespondencji, kartek świątecznych.
W pamięci utkwiło mi także spotkanie pod Wólką Plebańską, kiedy został poświęcony pomnik pamięci „Rafała Mocnego”, i rozmowa z „Sokolikiem” o następnym wydaniu „Pozdrówcie Góry Świętokrzyskie” i zamieszczeniu w nim po raz pierwszy odnalezionego wówczas zdjęcia, na który Komendant „Ponury” czesze naszego dzielnego partyzanta. O tym fakcie dowiedział się ode mnie, wiedziałem to od C. Chlebowskiego. Z perspektywy mijającego czasu było to dawno temu, ale tak jednocześnie blisko, bo wspomnienia pozostały ciepłe i bardzo osobiste.
Henryk Fąfara przyszedł na świat 1 czerwca 1929 r. we Wzdole Rządowym. Tam uczęszczał do szkoły. Jak wybuchła wojna miał zaledwie ukończone 10 lat. W kampanii wrześniowej stracił brata Stanisława, który poległ pod Warszawą. Jak tylko „się zaczęło” wstąpił na ochotnika jeszcze w 1942 r. do „Narbutta”, przekonując dowództwo, że ma już lat szesnaście, dali się nabrać, ale oczywiście do czasu. Wszystko „zepsuła” mama Henia, zabierając Go do domu. Wrócił do szkoły, ale lekcje nudziły go bardzo. Było to jakoś pod koniec roku szkolnego w 1943 r., w szkole nuda, od strony Bodzentyna słychać było jakąś harataninę.
Trudno mu było wytrzymać w szkole. Postanowił nie informując nikogo uciec z domu w poszukiwaniu partyzantów. Chodził tak biedny po lesie, żywiąc się jagodami przez trzy dni, zanim spotkał leśny patrol. Zaprowadzili Go przed oblicze samego „Ponurego”. Widocznie Henio był bardzo przekonywujący, bo został przyjęty i skierowany od Zgrupowania „Robota”. Sam Komendant wybrał mu pseudonim „Sokolik”, wcześniej był „Szczygłem”
Z tym zgrupowaniem walczył do samego końca. Po śmierci „Robota” w październiku 1943 r. „Sokolik” jak wielu innych partyzantów zmienił oddział i wstąpił do „Barabasza” jak jego starszy brat Stefan ps. „Dan”. W tym oddziale walczył już do końca wojny.
Tak pokrótce wyglądały losy „Sokolika’, najmłodszego partyzanta od ”Narbutta”, „Robota”, „Barabasza”. Potem związał się na stałe ze Śląskiem pracując w górnictwie.
Przy okazji kręcenia materiału do filmu o „Ponurym” odwiedziliśmy razem z Michałem Tamiołło „Sokolika” w Zabrzu. Było bardzo sympatycznie. Potem Jego przyjazd wraz z rodziną na premierę …”aż po kres życia” i spotkanie na Kropce, bardzo emocjonalne. Jakiś czas temu miał wylew, stan zdrowia znacznie się pogorszył.
Właśnie dziś w ostatnim dniu roku 2018, około południa odszedł na Wieczną Wartę jeden z ostatnich już chłopaków „Ponurego”.
Nie znany jest jeszcze termin pogrzebu. Jak tylko będzie wiadomo zostaną Państwo poinformowani.